Felieton: Lepsze wrogiem dobrego

Przed sezonem wiele mówiło się o wymianie z Nashville Predators, w ramach której, za Jamesa Neala, do Pittsburgha przyjechali Patric Hornqvist i Nick Spaling. Od pierwszego momentu, podobnie jak większość fanów i dziennikarzy, typowałem, że obaj zawodnicy trafią do drugiej linii gdzie, po kontuzji Bennetta i odejściu Neala, został sam Jewgienij Małkin.

Ogromne było moje zdziwienie, gdy Mike Johnston zdecydował się rozdzielić zgraną pierwszą linię, w której występowali Pascal Dupuis, Sidney Crosby i Chris Kunitz. Duper powędrował do drugiej formacji, gdzie występował z Małkinem i Blakiem Comeau, natomiast pierwszą linię stworzyli Crosby, Kunitz i pozyskany Hornqvist. Pierwsze kilkanaście spotkań udowodniło, że takie posunięcie było strzałem w dziesiątkę. Crosby grał jak w swoich najlepszych sezonach, a Szwed, który w końcu miał okazję pograć z klasowym centrem, z miejsca stał się jednym z lepiej punktujących skrzydłowych ligi.

Nie rozumiem, dlaczego Johnston zdecydował się po raz kolejny potasować formacje. Nie potrafię odnaleźć powodów, dla których Dupuis powrócił do pierwszej linii, natomiast Hornqvist wylądował w linii drugiej, do której został przesunięty także Spaling. Być może powodem była chęć zadowolenia Rosjanina, który po odejściu Neala nie mógł już liczyć na klasowych partnerów. Nie sądzę, jednak aby to było powodem. Małkin być może nie błyszczał szczególnie, ale już na początku sezonu zanotował 11-sto meczowy streak punktowy, podczas którego zdobył 5 bramek i asystował przy kolejnych 11. 

I chociaż po przesunięciu Hornqvista do drugiej linii, formacja ta radziła sobie przyzwoicie, niejednokrotnie zdobywając ważne bramki, to nie prezentowała się tak wyśmienicie jak ta, którą Szwed tworzył z Crosbym i Kunitzem. Wiele na jakości straciła za to linia pierwsza, w której wspomniani wcześniej Sid i Chris nie dogadywali się z Pascalem tak dobrze jak ze Skandynawem. Crosby, odkąd przestał grać z Hornqvistem, w 6 spotkaniach zdobył zaledwie dwa punkty. Niewiele lepiej ma się sprawa z Kunitzem, który punktował zaledwie raz.

Jakby tego było mało, choroba Pascala Dupuisa wymusiła na Johnstonie kolejne zmiany. Crosby został bez skrzydłowego i naturalnym wydawało się, że do jego formacji wróci Hornqvist. Trener Pingwinów twardo pozostaje jednak przy swojej decyzji, a do pierwszej linii oddelegowany został Blake Comeau. Spotkania w Nowym Jorku, gdzie Penguins dwukrotnie przegrali z Islanders potwierdziły, że decyzja nie była trafna. Nie rozumiem, dlaczego Szwed nie wróci do linii Crosby'ego, a do Małkina nie powędruje występujący w trzeciej linii Beau Bennett, który odkąd powrócił po kontuzji stara się udowodnić, że zasługuje na coś więcej niż bottom lines.

Chcąc wyrównać grę zespołu i rozłożyć ciężar na wszystkie formacje, Mike Johnston udowodnił, że lepsze jest wrogiem dobrego i czasami nie warto zmieniać czegoś co się zazębiło i funkcjonuje jak dobrze naoliwiony trybik. Mam nadzieję, że sztab szkoleniowy szybko zrozumie swój błąd i pójdzie po rozum do głowy, ponieważ dywizyjni rywale na pewno nie odpuszczą walki o playoffy.

Łukasz Burzyński

Komentarze

POLECANY ARTYKUŁ
Zobacz film dokumentalny "Pittsburgh is our home"
Film przygotowany specjalne z okazji 50-lecia istnienia klubu.