Subiektywnie o Pingwinach #1 – Tyler Kennedy

 

W dniu dzisiejszym chciałbym przedstawić nowy cykl artykułów, w których uwagę poświęcę swojej subiektywnej ocenie poszczególnych zawodników. Dziś pod lupę wezmę Tylera Kennedy’ego.

Kennedy, grający z numerem 48. na koszulce, to skrzydłowy trzeciej formacji Pingwinów. Wiele mówiło się przed sezonem, że to on powinien trafić na skrzydło do Małkina, że przy Geno rozwinie skrzydła i będzie punktował aż miło. Nie dziwię się zresztą takim opinią, gdyż poprzednie sezony były w wykonaniu popularnego TK bardzo udane. W kampanii 2010/2011 w 80 rozegranych spotkaniach zdobył 45 punktów (21G, 24A), natomiast rok później w 60 meczach punktował 33 razy (11G, 22A), do czego dorzucił jeszcze 6 punktów w 6 meczach Play Off. Być może te spore oczekiwania, podobnie jak w przypadku Erica Tangradiego, spowodowały znaczący spadek formy skrzydłowego w obecnym sezonie. Być może właśnie to całe zamieszanie wokół problemów Pens z napastnikiem do 2nd line, wielkie oczekiwania wobec kandydatów do gry w tej linii są przyczyną takiej a nie innej gry tych zawodników. Żaden z nich jeszcze nie zdołał zdobyć punktu grając u boku Rosjanina.

W tym sezonie Kennedy jest cieniem samego siebie. W 15 ligowych potyczkach punktował zaledwie dwukrotnie, asystując przy bramce Suttera w niedawnym spotkaniu z Devils, oraz strzelił bramkę zespołowi NY Rangers w drugiej kolejce. I tak, wiem, że nie należy patrzeć na statystyki, bo nie one grają, jednak ciężko znaleźć pozytywy w grze Tylera. Nie strzela, nie asystuje, nie wypracowuje akcji. Bardzo średnio gra także w obronie. Zazwyczaj ciężko w ogóle dostrzec go na lodzie. Można by pomyśleć, że grając więcej, poziom jego gry na pewno by wzrósł. Jednak patrząc na grę jego obecnych partnerów z formacji, czyli Matta Cooke’a i Brandona Suttera, którzy punktują w miarę regularnie, a ich gra wygląda zadowalająco, ciężko zwalać wszystko na małą ilość minut na lodzie. Jeżeli TK się nie odbuduje, i utrzyma niską średnią punktową, to ten skrócony sezon zakończy z około 6 oczkami. Porównując, lepiej punktują na przykład zawodnicy 4th line, Craig Adams czy Joe Vitale.

I zapewne pojawią się głosy, że Tyler gra słabo, ponieważ stracił przed sezonem Jordana Staala. Tak, to na pewno jest jeden z powodów, być może najważniejszy, jednak taki jest sport, a przede wszystkim hokej, że raz gra się u boku tego, a za chwilę być może trzeba będzie się przestawić na kooperację z kimś innym. Problem pojawia się wtedy, gdy zawodnik nie potrafi „zaskoczyć” i wejść na ten sam poziom, który prezentował u boku byłego partnera.

Dużo ostatnimi czasy mówi się o transferach naszej drużyny. Z drużyną pożegnali się już Eric Tangradi, Ben Lovejoy, Benn Ferriero i Carl Sneep. Shero podobno cały czas rozgląda się za klasowym skrzydłowym. Wspomina się o możliwości oddania Simona Despres i picków w drafcie, co uważam jednak za olbrzymią głupotę, gdyż młody defensor gra w tym sezonie świetnie, a wszystko co najlepsze jeszcze przed nim. Jeżeli miałbym kogoś oddać, to byłby to właśnie Kennedy. W obecnej formie na pewno nie zasługuje na to, aby zarabiać 2 miliony dolarów za sezon, a Beau Bennett pokazał dziś w nocy, że wcale nie grałby gorzej. I nawet, jeżeli Tyler również zagrał całkiem dobry mecz przeciwko Jets, to niestety, jak mawiają, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Pytanie tylko, czy ktoś będzie chciał, aby Kennedy był częścią wymiany za jakiegoś klasowego gracza. W obecnej formie – szczerze w to wątpię, mam jednak nadzieję, że gdyby do trade’u miało dojść, to ktoś popatrzy na niego z perspektywy poprzednich sezonów.

Tak więc TK, jeżeli chcesz utrzymać miejsce w składzie, weź się do roboty, gdyż cierpliwość naszego sztabu i GMa w końcu się skończy. 

Komentarze

POLECANY ARTYKUŁ
Zobacz film dokumentalny "Pittsburgh is our home"
Film przygotowany specjalne z okazji 50-lecia istnienia klubu.