Crosby powraca do swojej dawnej formy?

Wielu wieściło, że to już koniec. Koniec Sida jakiego znamy, a przynajmniej chcielibyśmy znać. Kapitan Pingwinów miał być zniszczony przez kontuzję, a jego historia miała być podobna do tej Mario Lemieux, który również w swojej karierze miał ogromne problemy zdrowotne. Tymczasem Sid ma się świetnie i prezentuje grę taką jak nie najlepszą w ostatnich paru latach. Formę sprzed 2011 roku.

Co wydarzyło się w owym 2011 roku? To oczywiście słynne Winter Classic z Capitals gdzie Sid otrzymał uderzenie łokciem w głowę i wypadł z gry wstrząśnieniem mózgu na długie miesiące. Do gry wrócił dopiero pod koniec listopada tego samego roku, pauzował więc niemal pełne jedenaście miesięcy. Nikt jednak nie wróżył mu świetlanej przyszłości w perspektywie kilku lat kiedy to choroba miała mieć swoje poważne nawroty.

Nawroty były, w tym sezonie, ale wszystko na szczęście okazało się raczej środkiem zapobiegawczym. Crosby pozbawiony pierwszych ośmiu startów w sezonie wrócił do gry i od razu zaczął zachwycać. Błyskawicznie wspiął się na górę rankingu najczęściej strzelających zawodników. W 16 spotkaniach zanotował jak na razie 15 bramek oraz 5 asyst - 20 punktów w 15 meczach? Całkiem imponujące.

Crosby jednak nie tylko jest najlepiej punktującym zawodnikiem Penguins. Jest teraz przede wszystkim prawdziwym liderem. Tym w szatni i tym na lodzie. Potrafi przejąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki, w trudnych momentach pomaga jak może drużynie. Tak było ubiegłej soboty kiedy to Sid w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry ze stoickim spokojem wyrównał wynik spotkania, podczas gdy reszta zawodników zażarcie walczyła o krążek przed bramką.

Szybkie zerknięcie na statystyki i zauważamy, że w tym sezonie póki co Sid częściej i odważniej uderza na bramkę. O ile średnia oddanych strzałów na bramkę wzrosła nieznacznie bowiem z 3,3 do 3,7 to skuteczność strzelecka Sida jest o niebo lepsza. Aktualnie wynosi ona 25,4%. Jego średnia w całej karierze to 14,7%.

Crosby w tym sezonie świetnie wygląda w grze pod bramką. Pokazuje on tam znacznie większą determinacje w walce o krążek i wszelkich próbach przekierowania lub dobicia gumy. To powoduje, że być może nie wszystkie bramki zdobywane przez Crosby'ego są w tym sezonie "ładne", ale nie o to tutaj chodzi.

Sid ciągle jest w swoim prime time. Będzie w nim jeszcze przez kilka sezonów, ale lepiej kuć żelazo póki gorące. Prawdziwym piętnem odciśniętym przez Crosby'ego na historii Penguins i całego hokeja byłaby obrona mistrzowskiego trofeum rok po roku, po raz pierwszy od wielu sezonów w NHL, a również po raz drugi w historii organizacji - w 1991 i 1992 roku dokonał tego Mario Lemieux z obecnymi Penguins. 

Wciąż jesteśmy dopiero na początku sezonu, ale póki co powodów do zmartwień nie ma. Ba, są duże powody do patrzenia w przyszłość z optymizmem. Nawet pomimo ostatnich bilansów naszego zespołu dosyć mocno w kratkę. 

Komentarze

POLECANY ARTYKUŁ
Zobacz film dokumentalny "Pittsburgh is our home"
Film przygotowany specjalne z okazji 50-lecia istnienia klubu.