Raport meczowy

Pełen terminarz
NHL

PPG Paints Arena

Pittsburgh Penguins
NHL
5:2
Final Score
Montreal Canadiens
NHL

M79.: PIT - MTL 5:2 - Pens oficjalnie w play-offach

Penguins pokonali na własnym lodzie Canadiens 5:2 i oficjalnie zapewnili sobie udział w tegorocznych play-offach. Aż trzy bramki zdobyte zostały podczas gry w przewadze. 

Strzelanina na otwarcie

Pingwiny spotkanie z Canadiens rozpoczęły od bardzo chaotycznej gry. Już w pierwszej minucie spotkania goście byli bardzo bliscy objęcia prowadzenia. 

Na pierwszą bramkę zespołu z Kanady musieliśmy poczekać do 9. minuty spotkania kiedy to Petry strzelił z okolic prawego bulika, guma odbiła się od łyżwy Małkina i Murray bez większych szans na obronę był zmuszony do kapitulacji.

Odpowiedź na to trafienie była jednak natychmiastowa. Nieco ponad minutę później Sheary wykorzystał świetne podanie zza bramki od Sheahana i w PPG Paints Arena mieliśmy remis.

Zaraz po tym do pracy ruszyło nasze powerplay, które momentalnie zadziałało. Szybko rozegrany zamek, strzał Schultza spod niebieskiej, dobitka Hornqvista i gol znany scenariusz pingwiniej gry. Dla Hornqvista była to bramka numer 200 w karierze. 

To jednak nie był koniec bramek Pens w tej tercji. W 15. minucie spotkania Hagelin zaskoczył kibiców i chyba samego siebie pokonując Niemiego strzałem zza bramki. Guma niefortunnie odbiła się od barku fińskiego golkipera i znalazła się w siatce, a Pingwiny prowadziły już 3:1. 

Niestety w ostatniej minucie spotkania Canadiens otrzymali swoją szansę podczas gry w przewadze i Pingwinom nie udało dowieźć się dwubramkowego prowadzenia do przerwy. W ostatnich sekundach pierwszej odsłony fantastycznym strzałem popisał się Drouin i Montreal złapał kontakt z Penguins.

Niewykorzystane okazje

Druga tercja odbyła się pod znakiem niewykorzystanych okazji Pens. Canadiens praktycznie nie istnieli na lodzie, przez całe 20 minut oddali tylko cztery celne uderzenia na bramkę Murraya.

Pingwiny za to obijały słupek bramki Niemiego. Wpierw ze słupkiem spotkał się strzał Crosby'ego, chwilę po tym Małkina. Nie brakowało także innych okazji. W jednej z nich cudem gości przed utratą bramki uratował Alzner, który jakoś zdołał zatrzymać krążek, który już jasno leciał do bramki.

Te niewykorzystane okazje i wynik 3:2 po 40. minutach gry nie gwarantował Pingwinom jeszcze niczego i przed trzecią tercją mogliśmy mieć pewne obawy.

Powerplay na posterunku

Pingwiny w trzeciej tercji nie grały być może idealnie, ale nieźle w bramce spisywał się Matt Murray, który wyłapywał kolejne strzały Canadiens. Pens czeali na swoje okazje i otrzymali je podczas gry w przewadze.

Dwie szybkie kary Canadiens i dwie szybkie bramki Penguins. Wpierw dwubramkowe prowadzenie Penguins podczas gry w przewadze zapewnił Kessel, który zdołał posłać gumę do bramki stojąc przy lewym słupku.

Chwilę po tym dobrą zmianą podczas gry w przewadze popisała się nasza druga formacja powerplay. Maatta strzelił spod niebieski, Sheahan świetnie przekierował gumę stojąc tuż przed Niemim i było 5:2.

W tym meczu nie mogło się przytrafić Pingwinom już nic złego i na szczęście tak było. Pens pokonali Canadiens, zapewnili sobie udział w play-offach i teraz muszą już walczyć tylko o przewagę własnego lodu. To dwunasty występ z rzędu Pingwinów w rozgrywkach posezonowych.

Kolejne spotkanie już jutro. Będzie to ważny sprawdziać z Washington Capitals. 

Pittsburgh Penguins Montreal Canadiens 5:2 (3:2, 0:0, 2:0)

Bramki i asysty: 10. Sheary (Sheahan, Hunwick), 11. Hörnqvist (J. Schultz, Kessel), 15. Hagelin (Malkin), 48. Kessel (Crosby, Malkin), 50. Sheahan (Määttä, Letang) – 9. Petry (Gallagher, Byron), 20. Drouin (Galchenyuk, Gallagher)

Penguins: M. Murray (DeSmith) – Letang (A), Oleksiak, J. Schultz, Dumoulin, Määttä, Hunwick – Rust, Crosby (C), Guentzel – Kessel, Malkin (A), Hagelin – Hörnqvist, Sheahan, Sheary – Aston-Reese, Jooris, Kühnhackl.

Canadiens:  Niemi (Price) – Petry (A), Juulsen, Alzner, Lernout, Jo. Benn, Schlemko – Gallagher (A), Drouin, Byron (A) – Lehkonen, J. de La Rose, Galchenyuk – Hudon, L. Shaw, Ščerbak – Carr, McCarron, Deslauriers.

Komentarze